
Jesien przyszla szybko. Nawet nie wiem, w ktorym momencie zauwazylam lezace na chodnikach liscie. Zwykle nie lubie tych "przejsc" pomiedzy porami roku, jakos nie potrafie sie do nich szybko przyzywczaic i caly czas cos mi nie pasuje, nie odpowiada. Potem przyzwyczajam sie do tego, ze noc przychodzi wczesnie i gdy nagle dzien sie wydluza, znow czuje sie nieswojo. Takze od tygodnia jest mi nieswojo, wolalabym jeszcze zielone liscie, dlugie wieczory i gorace promienie sloneczne. Wybralam sie jednak dzis na spacer i za punkt "wycieczki" obralam sobie luk tryumfalny. Jakos tak sie zlozylo, ze nigdy jeszcze na szczyt luku sie nie wydrapalam, a ze wejscie mam darmowe, to pomyslalam, ze nie mam nic do stracenia! W dodatku popoludnie bylo cieple, sloneczne i lagodne, wiec o godzinie 18.00 wybylam z mojego mieszkania i polami Marsowymi przeszlam pod wieza Eiffla, by nastepnie wzdluz Sekwany dostac sie na avenue de Montaigne, a stamtad juz na Champs- Elysées. Przechodzac polami Marsowymi natknelam sie (jak dobrze policzylam) na 7 panien mlodych!! Jak wiadomo panna mloda zawsze przynosi szczescie:)wszystkie byly piekne!
Po drodze natknelam sie na... kasztany! Tak, w Paryzu juz sa swieze kasztany:)) Dla mnie kasztany zawsze byly magiczne, pamietam, jak zbieralam je idac do szkoly, bo wierzylam, ze przyniosa mi szczescie. Nadal wierze w ta magie w kasztanach, wiec nazbieralam dokladnie 8 kasztanow. Najbardziej lubie, sama nie wiem czemu, te z wycietym bokiem, nie te okragle, a te pol okragle. Udalo mi sie znalezc takiego jednego i drugiego w ksztalcie serca:)).
Po drodze napawalam sie pieknem witryn znanych, ekskluzywnych butikow - zachwycila mnie przede wszystkim bizuteria! U Kenzo afrykanskie inspiracje, u Diora cudna, subtelna, srebrna bransoletka i booskie ponczochy!
W koncu dotarlam na luk! Tam 200 kilka schodow do pokonania. Chyba nikt nie zwiedzil szybciej tego luku niz ja. Schody to juz dla mnie nic wielkiego, wiec wbieglam na nie i juz po pieciu minutach bylam na szczycie. Spotkalam mnostwo Polakow. Dochodze jednak do wniosku, ze najpiekniejsze widoki sa z Notre-Damie. Tam, na szczycie tej starej kaplicy w jej dawnych murach, zakamarkach, tkwi niesamowita atmosfera, ktora wydobywa i podkresla piekno Paryza. Wszystkie glowne zabytki znajduja sie blisko pola widzenia. Poogladalam wiec Paryz z kazdej strony na tym luku, zrobilam jedno zdjecie i zbieglam z powrotem. I wiecie co mnie zachwycilo?? Nie ten widok kamiennych blokow z gory, ale siedzaca na dole na murku, niedaleko wyjscia, mloda kobieta. Zamyslona, zapatrzona, ogladajaca przechodniow. Gdyby nie to, ze byla obrocona w moim kierunku, to z pewnoscia zrobilabym jej zdjecie. Spodobalo mi sie to, ze siedziala na tym murku i obserwowlala, tak po prostu, bez zadnej ksiazki. Byla naturalna i wlasnie dzieki temu, ze byla w tym momencie w 100% soba, byla niezwykle piekna i interesujaca.
Nastepnie przeszlam w dol Champs - Elysées i u stop ulicy, gdy zrobilo sie juz troche ciemniej, przy palacu uderzylo mnie niezwykle piekno jesieni. Biale roze, kolorowe liscie na trwie, swiecace latarnie, stare samochody. Bylam zachwycona i tym razem zdjecie zrobilam, ktorym sie z Wami dziele!
Potem wracajac juz ta sama droga, jak zwykle zachwycila mnie wieza Eiffla z placu Alma- Marceau. Tuz przy wiezy swiecil ksiezyc - boskie! Za kazdym razem, gdy wracam z teatru Champs-Elysées, zachwycam sie tym widokiem wiezy - dla mnie wlasnie z tego miejsca jest najpiekniejsza!
Paryz znow zachwyca, znow jest piekny, magiczny i pelen urokow! Mysle, ze jesien juz oswoilam:))
