vendredi 8 avril 2011

Smierc

mędrzec
wpatrzony w twoją smutną twarz
białą
nic nie wie o tobie
oprócz tego
że unicestwiasz ciało
rozsypujesz ciało
hojnie
wzbogacasz pyłem wiatr
kiedy cię poją kadzidłem
obiecujesz odejść
niechętnie
snujesz się przez kościół
wzdłuż
smugą kadzielnego dymu
oni myślą że ciebie nie ma
jesteś
jesteś
bo jakżeby inaczej
można było nie żyć
dla przyrodnika
jesteś zagadką jak życie
dla fizyka
przeistoczeniem materii
dla wierzącego
przejściem do innego bytu
dla nas cierpiących
wyzwoleniem



Ktos odszedl. Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek bym ja spotkala, gdyby nadal zyla... ale ta mysl, ze zyje, byla mi potrzebna.
Zastanawiam sie, czy zdarzyla pozegnac sie z zyciem? Czy wiedziala? Czy czula bol? Zastanawiam sie, czy zdarzyla spelnic choc te najwazniejsze marzenia? Czy zycie nic wiecej nie mialo jej do zaoferowania? Mimo ze przed nia bylo jeszcze tyle dlugich, nieznanych lat... Czy inni beda o niej pamietac? Czy pamiec po niej nie zaginie?
Pamietam, jak w szkole siadala z "noga na nodze" i nauczycielka zawsze krzyczala, ze nie jest w kawiarni. Jej nogi byly tak dlugie i cienkie, ze dotykala obiema stopami ziemi... A ja ja zawsze podgladalam, jak tak siedziala i marzylo mi sie, bym byla rownie odwazna...A to wlasnie ona pewnego szkolnego popoludnia, powiedziala mi, ze to ja jestem odwozna i ze ona nie potrafilaby zachowac sie tak, jak ja.
Nie byla moja wielka przyjaciolka, nawet nie byla przyjaciolka, ale zawsze bardzo ja lubilam i mimo ze nie widzialam jej z jakies szesc lat, to placze, bo nie potrafie pogodzic sie z mysla, ze jej mlode cialo przysypane jest teraz ziemia.
Ale czym jest moja niezgoda w porownaniu ze smiercia, z przeznaczeniem??? Czyms tak watlym, ze nikt nawet nie slyszy, gdy krzycze.
Nie moglam jej pozegnac, dlatego chcialam choc wirtualnie podarowac jej ode mnie, moj ulubiony kwiat, biala roze.







Dla Karoliny