samedi 5 juin 2010

Od kilku dni...


zycie jest niesamowite! W koncu wyswiecilo slonce i to nie tylko to na niebie, ale rowniez to osobiste:DD.
W Paryzu okres festiwali i innych fantastycznych wydarzen coraz bardziej sie "rozkreca"! Ludzie wychodza z mieszkan, z muzeow, ba, z murow, by spedzic niezapomniane wieczory pod gwiezdzistym niebem.
I taki niesamowity wieczor spedzilam w czwartek! Byl to czysty przypadek! Akurat przechodzilam kolo Madeleine, by dostac sie do teatru Madeleine, gdy nagle zauwazylam tlum ludzi, ltoczacy sie przy niewielkim sklepiku Maison du chocolat. Przed sklepem rozstawione niewielkie budki. Jako ze nie mialam pojecia o co chodzi, uprzejmie poprosilam o wyjasnienie mi tego niesamowitego zjawiska i kolejki ciagnacej sie przez cala ulice! Otoz 3 czerwca odbywala sie "La nuit du gateau", czyli noc ciasta! Wszystkie najswietniejsze wspanialosci domu czekolady Maioson du chocolat, byly dostepne za darmo w dowolnych ilosciach:DD Poprzez boskie macarony (waniliowe, cytrynowe, czekoladowe, mangowe, pistacjowe... - Ladurée moglo sie schowac!), eklerki, musy czekoladowe, ciasteczka z malinka na gorze, ciasteczka pistacjowe, cytrynowe, tiramissu, lody, czekoladki cytrynowe, morelowe, pomaranczowe... Oj, cale masy! A wybor tak ogromny, ze mialam duze problemy - wszak nie sposob wszystko zjesc!

No, ale nic! Na poczatku trzeba bylo sie ustawic w dluuuugiej kolejce... Stalam tak 2 i pol godziny!
Z utesknieniem spogladalam w glab niewielkich domkow, ktore staly przed samym sklepem, gdzie szczesliwcy pili juz szampana, zajadali sie pysznosciami, rozmawiali i korzystali z wszelkich dobrodziejstw, jakie ofiarowal Maison du chocolat tego wieczoru.
No, ale przeciez najlepszy sposob na nude, to rozmowa! Takze pierwsza osoba, z ktora zawieram przelotna znajomosc, okazuje sie pewna murzynka, ktora cwana sztuka! Dostaje sie juz po 15 min do srodka! Warunkiem dostania sie do srodka jest posiadanie pewnej nietypowej bransoletki, czyli wstazki z napisem Maison du chocolat, brazowej, badz czerwonej:D.
Ktos po prostu byl mily i jej ja dal.
Juz po kilku minutach stania podchodzi przemila pani (o takich to nie idzie inaczej powiedziec:D) z taca, na ktorej jest asortyment najlepszych czekoladek - do wyboru do koloru! Moj wybor pada na przepyszna czekoladke o smaku pomaranczowym! W zyciu nie jadlam lepszej!



Usmiecham sie szczesliwa, bo wszechobecna czekoladowa pasja udzielila sie mi podwojnie! Jestem w poblizu jednego z domkow, gdzie przy stoliku siedza dwie kobiety i jeden niesamowity pan:)) Pan patrzy na nas, biedakow, cierpliwie czekajacych w kolejce. W pewnym momencie jedna z pan dzieli sie z kims z kolejki malenkim deserem czekoladowym, oczywiscie, ja zaskoczona, na glos wypalam, ze jest to niezwykle mile z jej strony! I co?? Juz po chwili taki sam deser znajduje sie w mojej rece! Otoz ten niezwykly starszy pan predko leci do stoiska, by z usmiechem mi go wreczyc:D. Zaczynamy rozmawiac:)), no ale kolejka sie przesuwa do przodu i musze go opuscic. Nastepna znajomosc zawieram z pewna para. Pani o pieknych dluugich rzesach, brunetka, nietuzinkowa od razu przyciaga moja uwage, po chwili spostrzegam jej kolege, ktory ma dluugie wlosy, ale takie naprawde dluugie, prawie do pasa.
Ja bym mu je od razu sciela:PP. Mezczyzna okazuje sie niezwykle sympatyczny!! Zartujemy razem:D, liczymy o ile metrow posunelismy sie do przodu przez okolo dwie godziny!
Niestety poddaja sie juz na ostatnim zakrecie:/ zmieniaja plany i ida do restauracji:(( Zegnam sie wiec z nimi i nie ukrywam zalu!
Po chwili jednak rozmawiam juz z trzema Chinkami! Sa bardzo sympatyczne i wszystkie bardzo ladne:D Niestety nie za dobrze mowia po francusku, ale jakos sie dogadujemy:D. Ja robie osobista reklame i juz po kilku minutach zachwalam im kawiarnie, w ktorej obecnie pracuje. Musza koniecznie mnie odwiedzic!
W miedzy czasie oczywiscie, co jakis czas podchodza ekspedienci z nowymi smakolykami, a to macarony albo pistacjowe ciasteczka, albo czekoladki... Kocham ich za to ogromnie:D



Zglodniali ludzie rzucaja sie na biednych "dostawcow"...
Pomiedzy tlumem krazy kamera i dwojka kamerzystow skrupulatnie udokumentowuje cale zdarzenie:D Mam nadzieje, ze gdzies tam jestem uwieczniona:DD
Oprocz tego wystepuje pewien zespol. Spiewa piekna, drobna brunetka, akompaniuje jej gitara i organy. Spiewaja znane piosenki francuskie i angielskie - od razu lepiej znosi sie trudy stania w kolejce:).

Juz na samym koncu rozmawiam jeszcze z innymi dziewczynami i tuz po 23h00 (!) przystojny pan przywiazuje mi brazowa wstarzke na reke, ha! Jestem w srodku! A w srodku o godzinie 23.00 juz pobojowisko, ze tak powiem. O szampanie moge juz zapomniec:( Wchodze wiec do zatloczonego sklepiku i po trudach przeciskania sie pomiedzy ludzmi (Matko i corko! Mam biala sukienke! boje sie, ze wyjde w brazowe laty:PP Cudem suknia ostaje sie bez szwanku! Uff! To jedna z moich ulubionych...) dostaje sie do lady, by zamowic ciasteczko z malinka, ciasteczko pistacjowe, pol madlenki, lody z polewa karmelowa na gorze w malusienkim plastikowym kubeczku:). Jest niewielki problem z lyzeczkami, ale po trudach otrzymuje jedna:D Koncze lodami czekoladowymi i waniliowymi:D Mam juz troche dosc tego slodkiego... Najlepsze bylo ciasteczko pistacjowe, macarony i czekoladka pomaranczowa! Ach, wroce kiedys po nie:)) Ba! Wysle troche do Polski:)
Szczesliwa stoje pod brazowym parasolem, slucham i podziwiam piekna piosenkarke. Po chwili jednak juz koncza - zbliza sie 24h00, a to oznacza koniec imprezy:/, ale nie wrazen! A juz na pewno nie dla mnie! Muzycy sie przedstawiaja i nagle slysze, ze ona na imie ma Karolina! No, a Karolina to przeciez polskie imie... No, nic po chwili wahania (raz sie zyje!), podchodze do niej, grzecznie mowie, ze jestem zachwycona wystepem, po czym wypalam, jakiej jest narodowosci:DD A ona mi no to z pieknym usmiechem, ze ona Polka:DDD Na co ja podekscytowana odpowiadam, ze jam rowniez Polka:))))

I tak dwie Polki poznaly sie w sercu Paryza:)) Rozmawiamy przez chwile. Karolina jest niesamowicie sympatyczna! Jest we Francji od 5 roku zycia, rozumie polski i troche mowi po polsku:)) Wymieniamy sie numerami telefonu:))
Zachwyca se moim szalonym pomyslem przybycia samotnie do Paryza:))
Sama spiewa w pewnym barze (jeszcze nie wiem, w ktorym, ale sie dowiem), mieszka w poblizu Madeleine, takze prawie jestesmy po sasiedzku:D.
Kto wie, moze mi sie uda, choc raz z nia zaspewac??
Jak zwykle dziele sie zdjeciami:)), na ktorych uwiecznilam niesamowite zdarzenie i niesamowita Karoline:D.
Pozdrawiam wiec Was kochani czekoladowo:)))))
I co moge jeszcze dodac... od kilku dni zycie jest niesamowite:DDD
Wasza Plath

5 commentaires:

  1. Miałaś niezwykle słodką noc :) To mi trochę przypomina otwarte nocą piekarnie we Włoszech - pyszne ciepłe drożdżówki i inne pyszności można zjeść czasem w środku nocy, ale oczywiście nie za darmo ;)

    RépondreSupprimer
  2. Tez fajnie:)) To bylo naprawde swietne doswiadczenie! Paryz jest tak ogromny, ze za kazdym razem odkrywa sie cos niezwyklego:) czasem nawet takie wydarzenia:D

    RépondreSupprimer
  3. Niesamowite jest to, że te odkrycia zawsze są przypadkowe. A przypadki są najsmakowitsze!

    RépondreSupprimer
  4. pozostaje tylko pozazdrościć. dobrze wiesz jaką jestem maniaczką czekolady i hmmm ile bym dała, żeby znaleźć się tam i zjeść wszystko :D no ale oczywiście mam nadzieję, że spotkanie z Tobą dostarczy mi tyle samo cudownych odczuć, więc już się nie mogę doczekać. Pozdrawiam serdecznie i ściskam Karolina :)

    RépondreSupprimer
  5. No, ja mysle!! Czekam, czekam... Buziam:**

    RépondreSupprimer