mercredi 14 juillet 2010

Przez mosty Paryza


Paryz dal mi wiele okazji, by poznac fantastycznych ludzi. Tych, ktorzy byli tu na wakacje, tych, ktorzy mieszkaja tu na stale, czy tych, ktorzy byli tu na studiach.
Poznaje ludzi roznych narodowosci - Francuzow, Polakow, Wlochow, Brytyjczykow, Hiszpanow. Pewnego wieczoru znalazlam sie na kolacji u Wlochow, ktorzy byli na wymianie Erasmus w Paryzu. Poznalam wtedy trzech fantastycznych przyjaciol: przepiekna Marie, niezwyklego Marco i sympatycznego Lorenzo.
Zadziwila mnie ich przyjacielskosc, ich otwartosc i pomocnosc. Wtedy to dowiedzialam sie, ze Wlosi jedza zawsze dwa dania glowne, co ogromnie mnie ubawilo:). Ubawilo mnie rowniez to jak faceci, gotujac potrawy, przejmowali sie, jakby to byla najwazniejsza rzecz na swiecie! Nigdy nie zapomne trzech pochylontch glow nad garnkem ryzu:DD
Niesamowitym doswiadczeniem bylo juz sama rozmowa przy stole, ktora przebiegala w trzech jezykach, a nawet czterech, jakbym zaczela gadac sama ze soba:P - po wlosku, po francusku, po angielsku!
W Marco szybko odkrylam dusze pokrewna, wystarczylo nam kilka slow, by dojsc do tego samego wniosku:) Na koniec zostalam wiec zaproszona na kolejna impreze!
Bez zastanowienia zdecydowalam, ze ide! I poszlam. Gorzej, ze nie mialam do nikogo telefonu, nie znalam nazwisk, nie mialam adresu... Znlalam tylko stacje metro i ze jako szlam tam juz jeden raz z przyjacielem to jako tako znalam droge... A przynajmniej mialam taka nadzieje... Oczywiscie, jak ja sobie cos postanowie, to zadne sily mnie od mego postanowienia nie odwodza... Jak postanowilam, tak zrobilam - cudem doszlam, cudem przypomnialam sobie droge, cudem nacisnelam na wlasciwy domofon i... przezylam kolejna swietna impreze z Wlochami i nie tylko, ba, nawet Czecha poznalam:PPP Moglismy sie wspolnie nad Praga pozachwycac:D.
Przy wloskiej muzyce, przy winku bylo bardzo przyjemnie:)) Wtedy to myslalam, ze widze Marco i Lorenzo po raz ostatni, gdyz mialam byc to impreza pozegnalna (Erasmus sie konczyl), ale los chcial, ze zostali i jeszcze z dwa razy pozniej sie widzielismy!



Potem ktoregos dnia zadzwonilam do Marii, ze mam ochote sie z nia spotkac przed jej wyjazdem. Umowilysmy sie na 22.00 niedaleko Place d'Italie. Razem z jej kolezankami spedzilysmy mily wieczor przy piwie w pieknym miejscu:) Tam Plath po raz pierwszy sie zasiedziala... I gdy juz dotarla do metra okazalo sie, ze juz nic nie dziala! Ludzie w metrze okazali sie zupelnie niepomocni i nagadali jej jakis glupot, ze zaden autobus nocny juz nie jezdzi, ze taksowka jedynie, ale to 50 euro! Po czym wygonili ja z metra, grozac wielkim psem, ktorego w ogole sie nie obawiala:) i znalazla sie tuz przez taksowka... Podchodzi niepewnie i mowi do pana przez okienko, ze ma tylko 20 euro w portfelu i chce jechac az pod wieze. Na co on zupelnie spokojnie odpowiedzial, ze taxi kosztuje okolo 9 euro o tej porze! - i tak Plath obalila kolejna plotke i coz pierwszy raz zaznala luksusu paryskiej taksowki:DD. Wrocila do domu, zasmiewajac sie ze swojej kolejnej nietypowej przygody:P.
Nastepnie bylam z Wlochami na meczu pilki noznej w jednym z barow. Niestety wynik Wlochow nie zadowolil, bo bylo 1:1, ale wieczor niezapomniany, bo to wlasnie wtedy Plath pierwszy raz wsiadla na velib, czyli francuskie publiczne rowery i pod oslona nocy jechalismy wlasnie przez mosty Paryza! Czulam sie jak w jakims filmie, tak bylo pieknie, romantycznie i atmosferycznie, bo wlasnie taki jest Paryz noca - najpiekniejszy!
Usiedlismy na chwilke na piwo i Plath brala sie, bo metro ja wzywalo - tym razem skutecznie:P.
Kolejnym razem spotkalismy sie przy Hotel de Ville i poszlismy do baru w zupelnie innej dzielnicy (normalne:P) i znow bylo swietnie:) Kazdy cos tam sobie zamowil, posiedzielismy az do zamkniecia, by nastepnie udac sie do smiesznej restauracji z ziemniakami, czyli ziemniaki na kazdy sposob:DDD genialne:D Podczas tego wieczoru wiecej czasu przegadalam jednak z moim brytyjskim znajomym - sasiadem (nie musialam sie o metro martwic:P). Rozmawialismy duzo o aktorstwie, o sztuce i o teatrze. Chyba pierwszy raz tak wypowiadalam sie wlasnie po francusku...To wlasnie tego dlugiego wieczoru widzialam Marco po raz ostatni... Pozegnalam sie z nim szybko przed przyjazdem autobusu, do ktorego wsiadalam. Do domku wrocilam z sasiadem grubo po czwartej!



Z Maria i Lorenzo sptkalam sie jeszcze dwa razy pozniej. Sasiad, ktory na imie ma Tim, wyjechal troche wczesniej niz oni, ale dzis wraca na kilka dni do Paryza z rodzinka, specjalnie na 14 lipca, wiec na pewno go jeszcze zobacze.
To Wlosi pokazali mi to slawne miejsce, gdzie tanczy sie tango nad Sekwana! To urocze miejsce znajduje sie tuz przy instytucie arabskim. Byl przecudny wieczor - lilowow - rozowe niebo, zachod slonca, Sekwana, tanczacy ludzie, muzyka i moi wspaniali przyjaciele! Zrobilam im nawet koktail - Apple mojito (w trudnych warunkach), ale dalam rade!! Byli zachwyceni:DD Nie obeszlo sie bez lez, gdyz byl to jeden z wieczorow pozegnalnych... Bylo nam bardzo przykro, ze juz wszystko sie konczy:( Dla nich o tyle ciezko, ze zegnali sie ze swoimi przyjciolmi, z ktorymi spedzili caly rok i z Paryzem, rzecz jasna; dla mnie, bo wciaz za nimi tesknie...
I tym razem wracalam z Maria i z Lorenzo taksowka:)), gdyz mieszkali przez chwile w pokoju Tima.
No i w koncu przyszel dzien, gdy musialam pozegnac sie z Maria i Lorenzo. Zostalam zaproszona do domu Marii. Mieszkala w dzielnicy 9 w pieknym apartamencie z duzymi wygodnymi pokojami. Naprawde swietnie musialo sie jej tam mieszkac i jak trudno opuszczac...
Przygotowali mnostwo pysznego jedzenia - nie uwierzycie, ale jadlam tradycyjne ciastka wloskie, ktore oni jedza na Swieta Bozego Narodzenia. Mowili mi nazwe, ale oczywisice zapomnialam. Byly strasznie twarde! Nie sposob bylo je pogryzc, ale z drugiej strony byly tak pyszne, ze sie czlowiek nie poddawal. Mnostwo w nich bylo orzechow, miodu - bardzo dobre i smieszne przez to, ze tak twarde:P
Dla Marii przygotowalam cos na pamiatke. Nie mialam za duzo czasu, by cos kupic, wiec wymyslilam cos z niczego. Powycinalam z roznych materialow takie malutkie "karteczki", na ktorych napisalam przepisy na koktaile, ktore jej obiecalam. Dolozylam zdjecie z Audrey, ktora uwielbiam, karteczke, na ktorej napislam, ze dziekuje, ze ja poznalam i zlota mysl o tym, jak wazne sa marzenia. Oprocz tego podarowalam jej niebieskie kolczyki i to wszystko wlozylam do koperty, ktora powyklejalam wiezyczkami Eiffla i z czerwonego materialu serduszko:).
Pozegnalismy sie w metrze, bo ja juz musialam wracac, nie chcac powtarzac historii sprzed dwoch tygodni:P.
I tego wieczoru skonczyla sie moja wloska przygoda... Do domu wracalam z wloskim bozonarodzeniwym ciastkiem w rece, ale daleko bylo mi od swiatecznej radosci... Wiem, ze przezylam cos niezwyklego, ze dzieki nim poznalam lepiej Paryz i jego piekno, wiem, ze pokochalam moich wloskich przyjaciol, ktorzy potraktowali mnie jak swoja, mimo ze wczesniej w ogole nie znali, ze zawsze bede o nich pamietac i... ze moze kiedys uda mi sie spotkac z nimi w Rzymie na kawce, ba, przekonana jestem, ze tak wlasnie bedzie!
[Autorka zdjec znow Ania:)]

vendredi 2 juillet 2010

Z dziennika barmanki...


czyli zwariowanej przygody ciag dalszy!
Co Plath wykonala juz wlasnorecznie?!

Zaczne od herbaty i kawy mrozonej, bo upaly nie do zniesienia:/
Jak przyrzadzamy kawe mrozona? Do niewielkiej szklanki (takiej na mojito) przygotowujemy kawe z ekspresu, gdzies polowa tej

szklanki; nastepnie bierzemy shaiker, do ktorego wsypujemy kostki lodu, wlewamy ta ciepla kawe, odstawiamy na jakies dwie

minutki, nastepnie mieszamy ta kawe z tym lodem w shaikerze do momentu az przestaniemy slyszec obijajace sie kostki lodu o

naczynie; bierzemy wysoka szklanke, wlewamy zawartosc z shaikera i dodajemy pokruszony lod na gore, do tego slomka i kawa

mrozona gotowa:DD

Z herbata rzecz ma sie podobnie; przyrzadzamy goraca hrbate, odstawiamy, by sie zaparzyla i potem robimy zupelnie podobnie

jak z kawa:)) czyli sprawa jest dosc prosta:D

Tango to nic innego jak troche syropu cytrynowego plus piwo.

Przechodze wiec do koktaili, ktore juz takie proste nie sa, ale sam fakt, ze sie takowe przygotuje, uskrzydla:DD

Robimy cztery koktaile bezalkoholowe, ktore sa przepyszne!!
Wczoraj pierwszy raz sama zrobilam koktail Florida:)) troche zostalo mi w shaikerze, wiec nie omieszkalam nie sprobowac mego

dziela:))

Jest to koktail bardzo egzotyczny za sprawa soku z guajawy.
Do szklanki na mojito wlalam sok z pomaranczy (do polowy naczynia), troche soku ananasowego i tyle samo soku z guajawy;

zawartosc szklanki wlalam do shaikera z kostakami lodu, zmieszalam i powoli bez kostek lodu wlalam do wysokiej szklanki, do

ktorej wczesniej wsypalam pokruszony lod (gdzies do polowy); nastepnie dodalam troche syropu z granatow, slomke i swiecace

cudo:))) i gotowe! Przepyszne i pieknie wyglada:DD Bylam z siebie dumna!

Kolejny koktail, ktory podbil moje serce to Apple mojito!
Przygotowujemy go prawie tak samo jak mojito - stad i nazwa. Do szklanki wyciskamy trzy kawalki limonki, dodajemy listki

miety i jedna lyzeczke brazowego cukru, calosc ugniatamy, zalewamy sokiem jablkowym. Nastepnie bierzemy shaiker, do ktorego

wrzucamy kostki lodu i zawartosc szklanki - mieszamy, by ostroznie przelac napoj do pieknej szklaneczki na stopce:).

Przystarajamy kawalkiem limonki, slomka i swiecace cudo i gotowe, a jakie pyszne i orzezwiajace:)). Polecam ogromnie!!

Ostatnio zrobilam na imprezie i wszyscy sie zachwycali!

Virgin colada! To jest dopiero "niebo w gebie", a jak sie go przyrzadza?! Nic trudnego!
Potrzebny jest nam napoj, ktory nazywa sie Pina, jest to nic innego jak mleko i kokos, ale polecam juz zrobiony i gotowy do

kupienia, bo zawsze mamy pewnosc, ze bedzie dobry!
Do szklanki na mojito wlewamy sok Pina (do polowy), dolewamy sok ananasowy i troszke cukru brazowego, ale w plynie! To

wszystko wraz z kostakami lodu mieszamy w shaikerze, by ostroznie przelac do szklanki na stopce (bez kostek lodu), ktora

przedtem zamaczamy z jednej strony cukrem w plynie, pozniej ta czesc obsypujemy cukrem bialym zwyklym i w tym miejscu

umieszczamy kawalek limonki! Wyglada pieknie i smakuje jeszcze lepiej!!

Baby breeze. Nigdy nie robilam, ale mam napisane skladniki i zrobilabym tak: do szklanki na mojito wlewamy sok ananasowy,

zakanczamy sokiem z cranberry, dodajemy troszke swiezo wycisnietego soku z cytryny, to znow mieszamy w shaikerze z kostkami

lodu. Przygotowujemy wysoka szklanke, do ktorej wsypujemy pokruszony lod, wlewamy ostroznie mieszanine i na koniec dodajemy

syrop z truskawek, slomka i dekoracja i gotowe!!




Teraz spokojnie moge przejsc do koktaili alkoholowych!

Gin Fizz! Do wysokiej szklanki wlewamy odpowiednia ilosc ginu (liczac szybko do pieciu), sok ze swiezo wycisnietej cytryny,

cukier w plynie; do szklanki wsypujemy pokruzony lod i to wszystko zalewamy limonada. Dekoracja i gotowe:D

Tequila sunrise. To jest najprostszy koktail! Do wysokiej szklanki wlewamy tequile (ilosc jak powyzej), nastepnie sok z

pomaranczy; w szklance mamy juz wczesniej pokruszony lod i na koniec tylko dodajemy syrop z granatow!

Pina colada! Podajemy ja w szklance na stopce tak jak Virgin colade, bo to sa siostry:)) Do szklanki na mojito wlewamy bialy

rum (ilosc jak powyzej), sok ananasowy i pine (mleko+kokos), to mieszamy w shaikerze zawsze z kostakami lodu. Wlewamy powoli

do szklanki i na samej gorze robimy pianke, czyli ubita wczesniej z mleka, taka jak na kawie! (to nie zart) No i tradycyjnie

dekoracja i blyszczy!

Bloody Mary! Aj, to chyba wszyscy znaja... Ale nie wszystcy przepadaja:P Ja nie trawie soku z pomidorow, wiec nie za bardzo

za tym specjalem przepadam, ale raz udalo mi sie ja zrobic! Oczywiscie wodka, ktora wlewamy do wysokiej szklanki, nastepnie

sok z pomidowrow i plasterek cytrynn + slomka! Gotowe:)

White Russian jak jestesmy przy wodce... Podajemy w szklance na mojito, do ktorej przygotowywujemy pokruszony lod, dodajemy

wodke i na sama gore przygotowywujemy crème z mleka. Robimy go z kostkami lodu i mleko w shaikerze, nastepnie nakladamy

powstaly crème na wodke (bez lodu z shaikera!); na to kladziemy dwie male slomki, swiecaca dekoracja i tyle!

Cosmopolitan! Ten koktail podajemy w specjalnej bardzo delikatnej szklance na stopce, ktora jest bardzo rozlozysta (wierze,

ze wiecie, co chce powiedziec! zawsze jest trzymana w lodowce). Brzegi szklanki obsypujemy cukrem z boku plasterek limonki

lub inne cudo; a co w srodku?! Do szklanki na mojito wlewamy wodke, tyle samo triple sec, swiezo wycisniety sok z cytryny i

sok z cranberry - to tradycyjnie mieszmy w shaikerze z kostkami lodu. Nastepnie bordowa miksture wlewamy juz bez kostek lodu

do szklaneczki i gotowe na salony:))

Margarita! Podobnie do szklanki na mojito wlewamy takie same ilosci tequili i triple sec, troszke soku z cytryny, mieszamy w

shaikerze z kostkami lodu, calosc bez lodu wlewamy do wysokiej szklanki wraz z pokruszonym lodem.

To tyle ile na razie udalo mi sie nauczyc...
Dzis dowiedzialam sie, ze moja barmanska przygoda w tej restauracji sie konczy, gdyz nie maja na tyle klientow, by mnie

przyjac do dalszej pracy...
Jest mi ogromnie przykro... Chyba za szybko przywiazuje sie do ludzi... Tych ludzi, ktorych tam poznalam jest mi najbardziej

szkoda, tego wracania o trzeciej nad ranem, sluchania glosnej muzyki, picia wspolnie szampana, przygotowywania koktailow, ba,

pracowania tam... Ja juz pokochalam to miejsce, a karza mi go opuscic i to nie z mojej winy...Jest mi strasznie przykro...Nie

wiem, po co znow mialam zostawic tam kawalek mojego serca; nie wiem po co... Ta wiedza jest swietna i jestem bardzo

zadowolona, ze moglam sie troche nauczyc, ale... chyba nie rozumiem czasem zycia...

jeudi 1 juillet 2010

La danse est une poésie


dont chaque mouvement est un mot! (Taniec jest poezja, ktorej kazdy ruch jest slowem)
Pierwszy dzien lipca rozpoczal sie bardzo tanecznie, bardzo energicznie, mlodziezowo, z pazurem!
Wracam wlasnie z niesamowitego spektaklu, ktory mial miejsce w moim ukochanym teatrze Chaillot. Rozpoczal sie bowiem 4 dniowy festiwal "Imaginez maintenant" (wyobrazcie sobie teraz), ktory tworza mlodzi kreatorzy. Jak wiec moglo byc?! Bardzo wspolczenie oczywiscie!
Rzecz dzieje sie w obrebie wiezy Eiffel'a, bo w teatrze Chaillot, w Cité de l'architecture&du patrimoine, Palais de Tokyo, Musée d'Art moderne de la Ville de Paris.
Wiekszosc wystaw i wystepow odbywa sie za darmo:), wiec korzystam jak sie da:D
Zdecydowalam sie jednak na ostatnia chwile, gdyz w planach mialam teatr i Sache Guitry, ale... zdradzilam go dla nowoczesnosci, laczac sie z moim pokoleniem:P Czego za nic w swiecie nie zaluje! Nigdy wczesniej nie doswiadczylam takiej energii plynacej ze sceny!

Ale jak to w teatrze Chaillot - tlumy i wszystkie bilety rozdane - wpisuje sie na liste oczekujacych. Jestem trzecia... na drugiej stronie!! Bylam pewna, ze juz nie wejde... Wyobrazcie sobie moja radosc, gdy jednak wyczekiwany bilet znalazl sie w mojej dloni!
Na scenie zapada mrok, nagle rozlega sie mocna, energiczna muzyka, pojawia sie trzech mezczyzn ubranych w pasiaste bluzy z beretami na glowie. To, co pokazuja zapiera dech w piersiach! Nigdy wczesniej nie wiedzialam, ze tak mozna sie ruszac!
Potem wchodzi dziewczyna, ktora jest jeszcze lepsza! Publicznosc jest zachwycona! Na poczatku rusza sie jak lalka, by na koncu zaprezentowac nam "elektryczne" drzenie dloni w polaczeniu z innymi ciekawymi uladami. Jest oryginalna, zadziwiajaca, niesamowita! I to jedyna kobieta posrod wszystkich tancerzy!! Nastepnie pojawia sie dwojka tancerzy - ten taniec ma przekaz etyczny, gdyz jeden z nich nie ma nogi. Tanczy z dwoma kulami! Ale dla mnie mogl wcale nie miec tego przekazu, a odbior bylby lepszy! Pokazywalby wolnosc, rownosc, wszechobecna akceptacje. Czuje, ze te kilka slow przed, jak gdyby taki "wstep" troche zaruszyl przekaz calego tanca... O ilez bardziej bylibysmy zaskoczeni, gdyby oni po prostu zaczeli tanczyc od razu, jakby nigdy nic!
Troche mi tego szkoda...
Ha! A potem niespodzianka! 6 mezczyzn przedstawia niezapomniany, frapujacy uklad! Trwa on znacznie dluzej niz pozostale, ale publicznosc szaleje z zachwytu! Na koniec wychodzi jeszcze dwojka innych tancerzy, w miare jak tancza, reszta artystow podchodzi do nich, tworzac otwarty krag i po kolei probuja przylaczyc sie do tanczacych - kreuja w ten sposob forme happeningu.
Plynie z nich ogromna energia, sila, zycie, radosc, mlodosc, milosc do tego, co robia, szczescie, marzenia, piekno!! Tak silnie wplywali na publicznosc, ze chcac nie chcac wszyscy przylaczyli sie do mlodzienczej radosci! Udzielila sie pasja, udzielila sie sila i energia! I jeszcze cos! Mysle, ze ci sposrod widzow, ktorzy maja dorastajace dzieci, dzieki takiemu przedstawieniu z pewnoscia bardziej je zrozumieja.




Muzyka bardzo nowoczesna. Mamy do czynienia z mocnym hip-hopem, break, krump, lock, pop.
Coz, zakochalam sie w tych mlodych tworcach od pierwszego wejrzenia, dlatego dalsze losy festiwalu pilnie bede sledzic!
Wiem, ze w Cité de l'architecture&du patrimonie powstala 9 metrowa ciastkowa wieza Eiffel'a!! To trzeba koniecznie zdegustowa, ups! zobaczyc:PP
Siedzialam sobie tak dzis na tym spektaklu i serce roslo mi coraz bardziej z kazdym kolejnym wystepem. Kocham sztuke i wiem, ze nic innego nie potrafilabym robic, bo w niczym nie widze takiego sensu jak w wyrazaniu siebie poprzez piekno, poprzez muzyke, poprzez ruch, spiew, slowo, gre. Jest w tym niezwykle piekno, dobro, madrosc, sila, jest w tym czlowiek i Bog!
Uslyszalam ostatnio od moich rodzicow: "Jak Ci sie tam podoba w tym Paryzu i chcesz tam zostac, to tam siedz!":D To chyba wlasnie oni od poczatku sa niesamowici! Jestem przekonana, ze dziesiejszy wystep bardzo by sie im spodobal, choc ani oni, ani w sumie ja takiej muzyki nie sluchamy...
Mysle, ze manifest w postaci festiwalu odniesie nie tylko zamierzone cele, ale i wielki sukces! Jesli tylko macie okazje to ogromnie polecam!
Wiecej informacji na www.imaginezmaintenant.com Zdjecia pochodza wlasnie z tej strony (nie moglam oprzec sie tym kotom! Kocham koty:D)